sobota, 26 grudnia 2009

FADO

Przeczytałam Fado Andrzeja Stasiuka. Tam również odnalazłam zdania, które sprawiły, że wracałam myślami do Gombrowicza: Czy jest szlachetniejszy rodzaj podróży niż podróż śladami pisarza, którego książki się podziwia. Może ja też wyruszę kiedyś do Argentyny, a wcześniej do Małoszyc.

Co mam do powiedzenia o samym Fado? Dlaczego przeczytałam tą książkę?
Od kliku miesięcy chciałam przeczytać coś napisanego przez Stasiuka. Nazwisko to usłyszałam kilka na antenie trójki, do której mam jeszcze trochę zaufania i spotkałam się z nim w książce Baumana. Potrzebowałam więc wypełnić pustą plamę, która powstała w mojej głowie. Przyznam, że nie szukałam w internecie informacji o samym autorze, nie czytałam żadnych notek biograficznych. Wolę zostawić to sobie na koniec, gdy będę już po lekturze kliku jego książek. I wtedy się okaże, czy moje wyobrażenie o tym człowieku i jego literaturze pokrywa się jakoś z tym co o nim piszą.
A Fado pożyczyłam od kolegi z pracy. Siedzimy na przeciw siebie. On zaczynał przygodę ze Stasiukiem od tego tytułu i dlatego zdecydował, że przyniesie mi tą książkę, jako pierwszą.

A sama książeczka zaskoczyła mnie brakiem fabuły. Są to wspomnienia, które autor próbuje odwzorować w sławach. Ta lektura, jest dla mnie pewnym pocieszeniem. Ponieważ cierpię na brak wyobraźni i nie potrafię wymyślać historii cieszy mnie, że samo opisanie tego, jak postrzegamy swoją przeszłość, czy naszą rzeczywistość mieści się w kręgu twórczości literackiej.

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Obrzydliwe są: zwichnięcia psychiczne, tortura bycia wiecznym kandydatem, cierpienia wyższej i niższej poezji, męczarnia niewykształconej nieprzyzwoitości, boleść głupoty...

Laura Pariani, Gombrowicz i Buenos Aires, WL, Kraków 2006r.

Czego ja właściwie chcę od Gombrowicza? Mam odwagę go czytać, nigdy nie miałabym odwagi z nim porozmawiać. Jego literatura i jego życie są dla mnie wyzwaniem. Wstyd mi bo zostałam skrybą, który dla pieniędzy trudzi się zamknięty w biurze.

niedziela, 13 grudnia 2009

Popołudniowa cisza

I
Posprzątane, wymyte
zapadła popołudniowa niedzielna cisza

Ostatnio dużo się dzieje
wieloma rzeczami się przejmuję
mam mniejsze łaknienie

Siedzę w fotelu
myślę o winie

Chwila w zawieszeniu
patrzy z góry na moje życie

Nie ma tu i teraz
choć przecież nie ma nic więcej

II
Ciało opętane strachem
Żołądek nie może strawić obiadu
Mózg poci się, racjonalizuje
Sens ukrył się, w którejś z nieprzeczytanych książek
A szczęście kryje się w ciemnym zaułku
wstyd mu, że ma tak niemodne ciuchy

III
Jako pracownik jestem mało wydajna
zbyt długo się zastanawiam zamiast przeżuwać i dawać mleko
lub pędzić do przodu
trafiać w sedno
z hukiem rozbijać problemy
i zakładać, że ofiar w ludności cywilnej nie będzie.

Jestem cywilem! Boję się!
Jestem człowiekiem!. Alarmuję!
Ludzie! Przypominam!
To zobowiązuje!

Cisza...

A może ludzi już nie ma?

wtorek, 8 grudnia 2009

ciało migdałowate

Jak stwierdza Joseph LeDoux, i z pewnością nie tylko on, ale jego artykuł znalazłam akurat w necie*, najważniejszą częścią mózgu odpowiadającą za negatywne emocje jest ciało migdałowate (corpus amygdaloideus, amygdala). I oto jest źródło moich cierpień. Trawią mnie negatywne emocje. Czuję, że wkrótce będę musiała dać im upust i opowiedzieć komuś co o nim myślę. To będzie trudne. Ale niestety moje ciało migdałowate przemawia zbyt głośno aby je zlekceważyć. Alarm!!! Trzeba działać! W kulturalny sposób, oczywiście:) I przeprosić tych, którzy poczuliby się urażeni:)

*http://www.integralni.org/index.php?option=com_content&task=view&id=156&Itemid=35

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Ehh... od kilku godzin mam ochotę coś napisać. Miałam nawet w głowie kilka przemyśleń. Teraz wszystko uleciało, jestem wyjałowiona z treści. Napełniłam siatki zakupami, obejrzałam kilka odcinków Dr House'a i będę się kładła spać. Juro praca. Pozytywne nastroje znikają i okropną prawdą stają się słowa, które w usta Gombrowicza włożyła Laura Pariani, że mimo wszystko jednak trochę się boję, bo w gruncie rzeczy człowiek w najgłębszym swoim jestestwie zależy od własnego obrazu w oczach innych, nawet jeśli ci inni są kretynami.