poniedziałek, 30 listopada 2009

Ciężki dzień. Nic w tym oryginalnego. Można powiedzieć dzień, jak co dzień, tylko, że ostatnio naprawdę jest gorzej. Słyszę syk żmii i budzi się we mnie instynkt samozachowawczy. Powinno się to sprowadzać do bezruchu. A ja mam ochotę przywalić komuś w mordę. Niech ząb spadnie na podłogę. Krew się poleje. Słowa ugrzęzną w gardle. Niewypowiedziane.
Bo tego przecież słuchać się nie da!

piątek, 27 listopada 2009

Wracam do Bueanos Aires. Każdego ranka w tramwaju spotykam się z Witoldo. Jutro poczuję smak argentyńskiego wina z Kauflandu.